Kobieta w lustrze wygląda znajomo, a jednak całkiem inaczej.
Te same brązowe włosy, niebieskie oczy. Ten sam kształt ust i niewielki nos. To
samo smukłe ciało i blada cera. Co jest nie tak? Włosy, kiedyś upięte w
schludny warkocz lub koński ogon, teraz opadają w nieładzie na ramiona, usta
pokryte są czerwoną szminką, gdy kiedyś rozciągały się w uśmiechu delikatne,
różane wargi. Ciało już nie smukłe, a wręcz kościste. Cera bledsza niż zwykle.
Jednak to coś innego całkiem zmienia postać, którą kiedyś znałam. To oczy.
Obrysowane mocnym makijażem sprawiają wrażenie pustych. Jakby z ich właściciela
uleciała cała radość życia, ufność i miłość, która kiedyś się w nich tliła. I
wtedy z tych obcych oczu zaczynają płynąć łzy, a twarz wykrzywia bolesny grymas.
I już wiem, że to ta sama osoba, tylko głęboko zraniona, zagubiona, samotna.
Czy jest jeszcze szansa, by się odnalazła? To chyba nie jest dobre pytanie. Patrząc
na niedawne wydarzenia powinnam zadać inne. Trafniej będzie zapytać, czy ona
chcę się odnaleźć i wrócić do tego, co było? Gdy tylko to pytanie pojawia się w
mojej głowie, już znam odpowiedź.
Nie…
Bo mimo wszystko to, co przeżyła, mimo całego bólu,
sprawiło, że poznała, co to prawdziwa radość, namiętność, a nawet miłość. I
gdyby mogła wybierać zrobiłaby ten krok ponownie.
Oddałaby swe serce i swą duszę, by zatracić się w tym jeszcze
raz.
Witajcie kochani. Wiem, że krótko, ale tak właśnie miał
wyglądać ten prolog. Mam szczerą nadzieję, że wam się spodoba. Pierwszy
rozdział powinien, pojawić się już za dwa tygodnie.
Tak, więc do zobaczenia
Aurelia